Dowcipy łowieckie
Podczas nieobecności domowników myśliwy skorzystał z okazji i wybrał się na poranną zasiadkę.
W ciągu dnia dzwoni do niego córka i pyta: "Co tatuś widziałeś dziś z ambony?"
Myśliwy wymienia: 2 zające, 5 żurawii, borsuka, 2 bażanty... a córka ze zdziwieniem przerywa pytając: "To Ty w ZOO byłeś?"
Myśliwy mówi do kolegi:
- Podobno sprzedałeś swego psa myśliwskiego, którego tak bardzo lubiłeś?
- Tak. Ostatnio był nie do wytrzymania. Ilekroć opowiadałem historie z moich polowań, kręcił przecząco głową.
Dwaj myśliwi dostrzegają w krzakach zająca. Jeden z nich mówi:
- Założę się, że nie zastrzelisz tego zająca!
- Dlaczego tak sądzisz?
- Bo twoja strzelba nie jest naładowana.
- I co z tego? Przecież zając o tym nie wie!
Mąż telefonuje z polowania do domu:
- Kochanie, będę za dwie godziny w domu.
Po powrocie żona pyta:
- No i jak tam łowy?
- Przez miesiąc nie będziemy kupować mięsa.
- A co upolowałeś? Jelenia?
- Nie.
- Dzika?
- Nie. Przepiłem całą pensję...
Dwaj myśliwi zatrzymują się na łące. Jeden z nich, ten mniej doświadczony, długo patrzy przez lornetkę w stronę pobliskiego lasu, po czym mówi:
- Do tego lasu mamy jeszcze kawał drogi.
- Będzie bliżej, jeśli odwrócisz lornetkę i będziesz patrzeć od właściwej strony.
W szkole nauczycielka zwraca się do ucznia:
- Jasiu, proszę wymienić jakiegoś ssaka łownego.
- Ssaka... ssaka... - zastanawia się Jaś - No, na przykład myśliwy!